Prawdą jest, że rutyna nie jest dobra dla rozwoju. Człowiek robiąc ciągle to samo, już nie ma z tego takiej satysfakcji gdy robił to za pierwszym, drugim razem.
Tak jest też z wyborem miejsc na ślubne plenery. Nie raz zastanawiając się nad tym, gdzie się udać z naszymi parami myślimy sobie: A może morze? A potem: Nie…jak zainspirować się znów na sesję nad morzem, kiedy już robiliśmy takich dziesiątki, czy setki?
Jednak niezwykła sprawą w pracy fotografa i filmowca jest to, że inspiracja przychodzi momentalnie, gdy pojawia się “to coś”. Tym czymś jest na przykład błysk w oku Pana Młodego, gdy patrzy na swoją żonę, lub promyki słońca przedzierające się przez gałęzie drzew i muskające twarze, lub zwichrowane na wietrze włosy. Och, inspiracja nie raz jest tak duża, że aż człowieka roznosi. 😉
Takie wspomnienia mamy również po sesji Natalii i Michała. Pogoda nam tego dnia bardzo sprzyjała, bo było i słońce i wiatr i deszczowe ciężkie chmury – na bogato 😉 A oni… piękni, młodzi i zakochani. Czego chcieć więcej?